Wszysto Wszędzie Naraz

Intrygujący plakat, szalony zwiastun, młode odważne studio (A24) i twórcy znakomitego "Człowieka scyzoryk" za kamerą spowodowały, że "Wszystko, wszędzie, naraz" stał się jednym z najważniejszych filmów jakie pojawiły się ostatnio w kinach. Do tego jeszcze hurra-optymistyczne recenzje i mamy film, który już teraz określany jest mianem najlepszego filmu tego roku. Czy tak jest? Czy faktycznie Danielsowie stworzyli wybitne dzieło? W mojej opinii nie, ale z pewnością nie można tego filmu lekceważyć.

Evelyn Wang, kobieta w średnim wieku natrafia na klucz do multiuniwersym, gdzie może sprawdzić wszystkie swoje drogi życiowe. Niespodziewanie wiedzę tak nabytą musi wykorzystać do uratowania świata, a przede wszystkim siebie i swoją rodzinę, przed zagładą z rąk Jabu Tabaki. To tyle co trzeba wiedzieć o fabułe, gdyż to nie ona jest tu najwazniejsza. Liczy się to, w jaki sposób jest opowiedziana. A w tej materii "Wszystko, wszędzie, naraz" oferuje najwięcej atrakcji. W skrócie można powiedzieć, że jest to absurdalnie ekstremalna jazda bez trzymanki. I to nie będzie przesadą. Bo czego tu nie ma. Finalnie dostajemy mix kina akcji, kung- fu, wuxia, sf, komedii, melodramatu oraz dramatu egzystencjalnego. Mamy bezpośrednie nawiązanie do "Odyseji kosmicznej" Kubricka, do "Ratatuj" i "Kung-fu Pandy" od Pixara oraz "Spragnionych miłosci" Wong Kar-waia. A to dopiero wierzchołek popkulturowych nawiązań. Znajdziemy sporo z "Matrixa" Wachowskich, z kina Johna Carpentera, Terry'ego Gilliama, Jackie Chana, Gusa Van Santa i wielu innych. I co najważniejsze ten galimatias nigdy nie traci tempa. Co najwyżej zwalnia odrobinę w paru momentach i wyhamowuje w finale, co zrozumiałe. Wypełnione jest to także bardzo dobrym humorem sytuacyjnym, który ma mocne zakorzenienie w fabułe. Do tego podparte jest znakomitym aktorstwem. Pierwsze skrzypce gra tu gwiazda azjatyckiego kina Michelle Youh, tworząc jedną z najlepszych kreacji w karierze. Kroku jej dotrzymuje niezawodna Jammie Lee Curtis w roli surowej urzędniczki skarbówki. A show kradnie znany chociażby z klasyka przygodowego kina "Goonies" Ke Huy Quan w roli Waymonda Wanga, męża głównej bohaterki.

"Wszystko, wszędzie, naraz" Dana Kwana i Daniela Scheinerta to w gruncie rzeczy prosta historia o konflikcie pokoleń podana w oryginalnej formie.  To film nie pozbawiony wad, szczególnie w trzecim akcie, ale rekapensuje to dobrą zabawą i wartką akcją. To także film o prostym, może nawet banalnym przesłaniu, ale może w dzisiejszych czasach potrzebnym, gdy o przyziemnych sprawach zapominamy najczęściej.

7,5/10

Sly