Najgorsze filmy 2018 roku

Ostatnie miesiące 2018 roku przyniosły kilka niezapomnianych momentów, jak i cały mijający rok. Ale w tym zalewie dobroci nie udało uniknąć się filmowych porażek. Większość z nich świadomie ominąłem, ale nie dałem rady pominąć wszystkiego. Część, a dokładnie 15 z nich przedstawię wam poniżej. Oto moja lista najgorszych produkcji filmowych 2018 roku.

15. Bohemian Rhapsody - reż. Bryan Singer


     Obecność tego tytułu na tej liście zapewne wielu zaskoczy, gdyż powszechnie ostatnie dzieło Singera ma dobrą opinię wśród widzów. Niestety dla mnie ten film to jest jedna wielka laurka wystawiona zespołowi Queen. Freddie Mercury, filar zespołu i jego najjaśniejsza gwiazda, zasługuje na zdecydowanie lepszy film. A tak dostaliśmy historię powstania kolejnych piosenek i pochwałę geniuszu wszystkich muzyków. Nic czego nie można by wyczytać na Wikipedii. Wiadomo, że sukces ma wielu ojców, a do klęski nikt się nie przyznaje. W tym przypadku jednak wiemy co spowodował, że film się nie udał. Pierwsza i najważniejsza rzecz to całkowita kontrola nad filmem sprawowana przez żyjących muzyków. Druga to zamieszanie na stołku reżysera i ostateczne zwolnienie Singera, który i tak miał tu niewiele do powiedzenia. Na koniec muszę wspomnieć i charakteryzacji i monstrualnej szczęce Freddie'go. Jedynie muzyka i dobra główna rola ratują ten film przed totalną katastrofą.


14. Wszystkie pieniądze świata - reż. Ridley Scott




     Ridley Scott powinien już sobie darować kino. Nie dość, że systematycznie niszczy markę "Obcy" to jeszcze planuje kontynuacje jednego ze swoich największych finansowych sukcesów "Gladiatora", gdzie sam pomysł seqela wydaje się kuriozalny, Niestety nie poprzestaje na tym, a w międzyczasie kręci inne filmy, czego przykładem są "Wszystkie pieniądze świata". Z tym tytułem były juz zamieszania na długo przed premierą. Najpierw afera z #metoo i na nowo nagranie scen z udziałem innego aktora, a później afera z gażami za dokrętki. Spuszczono by na to zapewne zasłonę milczenia gdyby film się udał. Niestety daleko mu do doskonałości praktycznie w każdym elemencie, a głównym powodem porażki nie są w/w przykłady a całkowity brak napięcia. Doprawdy, los bohaterów mnie zupełnie nie interesuje, a suspensu tu tyle ile w filmach Eda Wood'a.


13. Nocne istoty - reż. Demian Rugna


     Horror z Argentyny. Już ta informacja brzmi kusząco i nie ukrywam, że głównie to mnie przyciągnęło do ekranu. Niestety pomimo świetnie zapowiadającego sie pomysłu wyjściowego twórcom zabrakło talentu i pomysłu na dobre zakończenie. Historia trzech domów, w których dochodzi do dziwnych zjawisk paranormalnych pomimo znakomitego i wstrząsającego początku rozsypuje sie jak domek z kart. Twórcy nie potrafią wyjaśnić skąd biorą się tytułowe istoty, przez co widz nie doznaje khatarsis, ale także nie mają sami pojęcia do czego zmierza ich historia. Nic dziwnego, że jedyne uczucie poza nudą to dezorientacja. Zakończenie filmu sugeruje, że może powstać jego kontynuacja. Po co?


12. Zabij i żyj - reż. Colin Minihan


     Bardzo dobre opinie i miejsce wśród najlepszych horrorów 2018 roku na Rottentomatos zachęciło mnie kontaktu z filmem Colina Minihana. Niestety, mogłem sobie darować ten seans, a czas na niego przeznaczony spożytkować inaczej. Ale stało się i muszę z tym dalej żyć. Pocieszam się faktem, że z czasem "Zabij i żyj" zniknie z mojej pamięci. Do tego momentu będę niestety pamiętał fatalny scenariusz, głupie zwroty akcji i irytujące bohaterki. "Zabij i żyj" zniechęcił mnie to tego stopnia, że postanowiłem zrezygnować z poznania całej filmografii reżysera.


11. Raz się żyje - reż. Nash Edgerton


     Meksyk, narkotyki, gangi, pościgi i Charlize Theron w jednej z głównych ról. Czy to mogło się nie udać? Mogło, ale jeżeli chcecie to zapoznajcie się z tym tytułem, droga wolna. Ostrzegam jednak - dobra zabawia (nie)gwarantowana


10. The Night Watchmen - reż. Mitchell Altieri


     Korporacja i wampiry, przy okazji w kostiumach klaunów vs nocna ochrona w komediowym sosie. Pomysł może i był dobry, ale na papierze. Jest to nieudane połączenie "Szklanej pułapki" i "Demonów" (reż. Lamberto Baca). Ani to śmiesznie, ani to straszne, a przy okazji fatalnie zagrane, chociaż miejscami dobrze zrealizowane.  


9. Redbad - reż. Roel Reine



     Ponad dwu i pół godzinna epopeja o ostatnim władcy Frezów. Zmarnowana szansa na dobre kino. Film nie potrafi zupełnie zainteresować. Przede wszystkim jest o dobrą godziną za długi co przekłada się na zainteresowanie. I bohaterowie - jednowymiarowi. Ponad 150 minut filmowej nudy skąpanej we wszechobecnym slowmotion. Szkoda czasu.


8. Tomb Raider - reż. Roar Uthang


     Atrakcyjna i uzdolniona Alicia Vikander jako Lara Croft to jedyne co zapamiętałem z tego filmu. I jedyna jego atrakcja. Po drodze mamy ratowanie ojca, rozwiązywanie zagadki i starożytne artefakty niezdarnie połączone w fabułę.  


7. Ostatnie Rekinado: Ząb czasu - reż. Anthony C.Ferrante


     Miało być epicko i campowo. Miało być fantastyczne i pełne odwołań do klasyki sf zamknięcie jednej z najgłupszych serii w historii kina, a powstał najgorszy film od czasów jedynki. "Rekinado" nigdy nie prezentowało wysokiego poziomu, ale w swej klasie był to film wyśmienity. Niestety przy ostatniej części gdzieś ta zabawa i lekkość uleciała. Wielka szkoda.


6. Dom otwarty - reż. Matt Angel, Suzane Coote


     Hmmmm.......... Film oglądałem na początku roku i obecnie już nie wiele pamiętam. Wiem, że była tragedia, był nowy dom na chwilę który był przeznaczony na sprzedaż. Były dziwne sytuacje, świadczące o obecności osób trzecich. I w zasadzie tyle. Słaby scenariusz, kiepska intryga i brak jakiejkolwiek atmosfery, o grozie nie wspominając. Jeden z najgorszy filmów dostępnych na Netflixie.


5. Paradox Cloverfield - reż. Julius Onah


     Na ten film czekałem bardzo i bardzo się zawiodłem. Najpierw miał się pojawić w kinach, ostatecznie jednak został wykupiony przez Netflixa i okazało się, że nie warto było czekać. Trzecia odsłona serii Cloverfield to zupełnie niepotrzebny origin i kolejny zbędny film o kosmicznym glucie terroryzującym statek kosmiczny.


4. Predator - reż. Shane Black



     Shane Black był świetnym scenarzystą w latach 90-tych, obecnie jest fatalnym reżyserem, który ma na swoim koncie ostatnią odsłonę Ironmana, która do dzieł wybitnych, a nawet dobrych nie należy. W 2018 roku postanowił zabrać się Predatora i zrobić z tego nową jakość. Mam małą prośbę. Niech pan Black przestanie zajmować się kinem już na dobre. Złote dziecko lat 90-tych nadal tkwi w swoich czasach. I tak wiem, pojawią się obrońcy, którzy powiedzą, że to miał być pastisz klasycznych Predatorów, tylko, że pan reżyser tak naprawdę nie wiedział co chce zrobić. Czy poważny film o łowcy, czy jego pastisz, czy kino nowej przygody spod znaku Spielberga, czy krwawy slasher. I w swoje "dzieło" wrzucił wszystko, a wyszło z tego nic. Nie było to śmieszne, nie było to wciągające, nie było tu napięcia i nie było w tym klimatu. Co zatem zostało - banda najemników uganiająca się za łowcą na sterydach i autystyczny dzieciak jako zapchajdziura.  


3. Pułapka czasu - reż. Ava DuVernay


     Ava DuVernay popełniła artystyczne samobójstwo i postanowiła zrealizować film familijny, który ostatecznie wycofano z kin. Czego tu nie ma - hmmmmm. Nie ma akcji, bohaterów, sensu, logiki, przygody, napięcia, atmosfery, intrygi i jeszcze raz sensu. Jest za to kiczowaty świat i nudny film. I nic co warto byłoby zapamiętać.


2. Plagi Breslau - reż. Patryk Vega


     Patryk Vega łączy siły z Małgorzatą Kożuchowską i tworzy polskie "Siedem". Z tym że Vega to nie Fincher, Kożuchowska to nie Freman, a Oświeciński to nie Pit. Nie wspominając o tym, że "Plagi Breslau" to nie film. To jedynie coś, co za film uchodzić pragnie i myśli że tak jest. Vega także pragnie uchodzić za wybitnego twórcę, ale on może co najwyżej buty czyścić Edwardowi Woodowi, gdyby ten ostatni żył.


1. Game Over, Men! - reż. Kyle Newacheck



     Pozwólcie, że o tym "filmie" nie napiszę nic, bo nic też do głowy mi nie przychodzi. To jest tak złe, tak fatalne, że brakuje mi słów. Przy tym, najnowszy film Vegi to arcydzieło stylu i smaku. "Game Over, Men!" to jeden z najgorszych filmów ever jakie dane było mi kiedykolwiek zobaczyć. I niestety nie sądzę, aby jego obraz szybko mi z głowy zniknął.