Rok 2017 zmarł śmiercią naturalną. Przed nami nowy rok i nowe wyzwania. A co za tym idzie także nowe filmy. Zanim jednak się nimi zajmę, przedstawię te, które w ubiegłym roku w mojej ocenie zaliczyły artystyczne dno. Większość potencjalnych paździerzy omijałem z daleka, ale, jak widać, nie wszystkie. Czy to przez przypadek, czy z pełną premedytacją. Poniżej znajdziecie 15 tytułów, które w ubiegłym roku zaśmieciły ekrany naszych kin. Zapraszam do lektury
15. ATOMIC BLONDE – reż. David Leitch
Wybór Atomic Blonde wielu zaskoczy. Przecież to jeden z najlepiej ocenianych filmów ubiegłego roku i muszę przyznać, że to właśnie te oceny i sprawny marketing spowodowały, że byłem bardziej niż zainteresowany obejrzeniem go. Jakże brutalna okazała się ta filmowa rzeczywistość. Seans Atomic Blonde to była tortura. Nie przeczę, świetnie się zaczęło. Lata 80-te, stylizowane zdjęcia i dynamiczna akcja rozgrywana w takt dobrej muzyki. Niestety z minuty na minutę było coraz gorzej. Twórcy nie do końca wiedzieli jaki film chcą nam pokazać – efektowny akcyjniak bazujący na nostalgii za latami osiemdziesiątymi, czy skomplikowany film szpiegowski. Ostatecznie dostaliśmy dwa w jednym gdzie historia szpiegowska wiała przeraźliwą nudą. I nawet zimna jak lód i piękna Charlize Theron nie uratowała tego filmu przed katastrofą.
14. MAŁŻENSKIE PORACHUNKI – reż. Ole Bornedal
To miała być dobra, czarna komedia mająca w dalekim poważaniu polityczną poprawność. I zapewne była takim filmem na papierze. Sęk w tym, że na taśmie już tego nie otrzymaliśmy. Historia znudzonych mężów, którzy wynajmują płatnego zabójcę by zlikwidował ich żony zupełnie nie angażuje widza. Jedynie Marcin Dorociński koncertowo odgrywa swoją postać. Niestety to za mało aby uratować ten film.
13. LIGA SPRAWIEDLIWOŚCI – reż. Zack Snyder (Joss Whedon)
Najwięksi superbohaterowie DC w jednym filmie. Na to czekało wielu. I tych wielu miało nadzieję, że po stosunkowo udanej Wonder Woman i ten film wypadnie dobrze. Niestety wieści z planu nie nastrajały pozytywnie, a kosztowne dokrętki i zmiana reżysera niebezpiecznie przybliżały film do Ligi samobójców. Koniec końców film się nie udał. I pytanie kogo za to winić. Snydera, Whedona, czy może producentów? Zapewne każdego z nich. Liga sprawiedliwości może jeszcze by się obroniła gdyby nie fatalny złoczyńca i zero chemii pomiędzy bohaterami. Słabo jak na budowanie potężnego uniwersum, chociaż odrobinę lepiej niż w BvS.
12. KINGSMIAN: ZŁOTY KRĄG – reż. Matthew Vaughn
Pierwszy film o przygodach szpiegów z agencji Kingsman przyjemnie mnie zaskoczył i do dnia dzisiejszego sprawia mi radość. Dlatego też miałem spore oczekiwania co do jego kontynuacji. Złoty krąg okazał się totalna klapą. Pomysł wyjściowy może był i dobry, ale jego wykonanie już nie. Zabrakło lekkości pierwszego filmu, dobrego humoru i wartkiej akcji. W zamian dostaliśmy festiwal żenady w idealnie skrojonych garniturach. Zdecydowanie strata czasu.
11. GRU, DRU I MINIONKI – reż. Kyle Balda, Pierre Coffin
Minionki już mi się przejadły. Ich solowy film okazał się katastrofą, ale miałem nadzieję, że trzecia odsłona „Nikczemny Ja” znana u nas jako Gru, Dru i Minionki okaże się przyjemna rozrywką. Niestety, po raz kolejny zawiodłem się i obecnie niewiele z tego filmu pamiętam. Intryga słaba, bohaterowie nijacy, Minionki nudne i powtarzalne. Jedynie muzyka z lat 80-tych odrobinę ratuje ten film.
10. PIRACI Z KARAIBÓW: ZEMSTA SALAZARA – reż. Joachim Ronning, Espen Sandberg
Pamiętacie jak lekkim i przyjemnym filmem byli Piraci z Karaibów: Klątwa czarnej perły? Jak odświeżającym, pełnym humoru i niczym nieskrępowanej rozrywki? Takim filmem nie jest Zemsta Salazara, która w założeniu twórców miała zawierać te elementy. Tu nie ma nic, na czym warto skupić uwagę. Sparrow jedynie pajacuje, humor kuleje, a przygody brak. I jeszcze Javier Bardem, któremu najwidoczniej grać się nie chciało. Światełkiem w tunelu jest Geoffrey Rush, no ale sam Barbossa już tej serii nie uratuje.
9. MUMIA – reż. Alex Kurtzman (lub Tom Cruise)
To miało być wielkie otwarcie dla nowego uniwersum filmowego, a okazało się jedynie kolejnym nudnym filmem, w którym Tom Cruise grał Toma Cruise'a. I w zasadzie więcej nie mam nic do powiedzenia, bo im mniej się mówi o tym filmie, tym lepiej dla nas.
8. ANNABELE: NARODZINY ZŁA – reż. David S.Sandberg
Jeden z najlepszych horrorów 2017 roku - takie opinie krążą od momentu premiery Narodzin zła. Niestety ja piekielnie się na tym filmie wynudziłem, a obiecywanej dawki grozy nie uświadczyłem. I co z tego, że jest to dobrze skrojony straszak, skoro brak w nim duszy. Poza pięknymi zdjęciami oferuje jeszcze dwie godziny zmarnowanego czasu, które można spożytkować zdecydowanie lepiej.
7. OSTRA NOC – reż. Lucia Aniello
Hmm…O czym to było? Cztery przyjaciółki wybrały się do Miami by przeżyć niezapomnianą, pełną wrażeń noc. Wierzcie mi jak ja bym chciał o tym czymś zapomnieć. Ale za cholerę nie mogę. Ostra noc to film nudny, głupi i nikomu niepotrzebny. I na dodatek z tyłu głowy kołacze się pytanie - co w tym „dziele” robi Scarlett Johansson?
6. BAYWATCH: SŁONECZNY PATROL – reż. Seth Gordon
Wbrew pozorom Baywatch miał duże szanse na powodzenie, gdyby tylko odrobinę inaczej do niego podejść. Niestety na dobrych chęciach się skończyło. Wysportowani panowie, seksowne panie i dynamiczna akcja, a przynajmniej tak to wyglądało na papierze. Baywatch okazał się jedynie rozciągniętym do dwóch godzin odcinkiem popularnego, ale kiczowatego serialu, z fatalnym cameo jego gwiazd.
5. BABA JAGA – reż. Caradog W.James
Amerykanie postanowili zrobić film o słowiańskim demonie i przedstawić go według swoich wyobrażeń. Dzięki temu dostaliśmy pasjonujący, przerażający i niezwykle oryginalny film, o jaki nie podejrzewalibyśmy Hollywood. A nie, czekaj, to nie było tak. Oryginalności w tym brak, przerażenia jeszcze mniej, a tytułowa Baba Jaga wygląda jak kolejna postać z japońskiego kina grozy. Don’t knock Twice to kpina, która udaje że chce być horrorem.
4. EMOTKI. FILM – reż. Tony Leondis
Czy to mogło się udać? Jak się zastanowić to nie. Film o emotkach, który miał być interesującą i zabawną rozrywką dla każdego - to nie miało szans na powodzenie. I nic dziwnego, że jeden wielki product placment okazał się katastrofą, której zwyczajnie w świecie nie da się oglądać.
3. WSZYSTKO ALBO NIC- reż. Marta Ferencova
Ona jest samotna i szuka wielkiej miłości. On jej to daje, ale z czasem okazuje się chamem. Ona wpada więc w ramiona tego drugiego, już nie tak przystojnego, ale opiekuńczego i kochającego. I po drodze są jeszcze jej przyjaciele, a w tle kręci się jej córka. No i jest jeszcze ten fatalny dubbing i niezwykle kiczowata piosenka promująca film z jeszcze gorszym teledyskiem. To miał być film na miarę Dziennika Bridget Jones , ale twórcy gdzieś po drodze ów dziennik zgubili.
2. LEKARSTWO NA ŻYCIE – reż. Gore Verbinski
Lekarstwo na życie to film technicznie wysmakowany, który pod tym względem bije na głowę większość filmów z tego rankingu. Co z tego skoro ładne opakowanie jest zupełnie puste. Nie przedstawia sobą nic. Fabuła, która początkowo wydaje się interesująca ostatecznie prowadzi donikąd, a zakończenie to już kwintesencja kiczu i głupoty.
1. BOTOKS – reż. Patryk Vega
Jeżeli wierzyć słowom reżysera, to za jakość tego filmu powinienem winić Boga, gdyż to on właśnie natchnął Vegę . Problem w tym, że jako osoba niewierząca nie mogę wylać swojej złości na „wszechmogącego” i muszę przelać ją na zupełnie niewinnego pana reżysera, który tylko był narzędziem w rękach stwórcy. No ale jakoś nie mogę. Dawno z kina nie wyszedłem tak wściekły i oszukany. Wiedziałem, że Botoks będzie złym filmem, bo zwiastuny już to świetnie pokazywały, ale nie sądziłem, że będzie to aż takie gówno. A najgorsze jest to, że ludziom to się podobało i jeszcze zrobiono z tego serial. Cóż, Patryk Vega znalazł sposób na zarabianie pieniędzy i jak widać nie zamierza zdjąć nogi z gazu. Już w lutym Botoks 2, albo jak kto woli Pitbull 3, pod roboczym tytułem Kobiety mafii, a zapewne we wrześniu jego kolejna odsłona.